Poznać samego siebie

Poznać samego siebie

Kim zostaniesz, gdy dorośniesz?

Pytanie to pojawia się w szkole od samego początku i raz na jakiś czas wraca do dzieci jak bumerang. Szkoła ma to do siebie, że odpowiedź „Nie wiem” jest w niej źle widziana, więc większość dzieci panicznie się jej boi i szuka łatwych i szybkich odpowiedzi.

Wiedza przekazywana w szkole podzielona jest na przedmioty, co powoduje, że uczniowie (a później i dorośli) postrzegają siebie, swoje talenty i swoją przyszłość, przez pryzmat owych przedmiotów szkolnych.

Jakiś czas temu w książce Model biznesowy TY autorstwa Timothy’ego Clarka, Aleksandra Osterwaldera i Yvesa Pigneura na stronie 114 natrafiłam na historię młodego człowieka – Seana Backusa – i jego przygody przy odkrywaniu swoich talentów.

Sean studiował kierunek związany z programowaniem. W czasie studiów pracował po 15–20 godzin tygodniowo jako programista. Radził sobie znakomicie jako student i jako pracownik. Był zadowolony z siebie i swojego życia, tym bardziej, że pod koniec studiów dostał ofertę od swojego dotychczasowego pracodawcy na zatrudnienie się w firmie na pełen etat.

Sean znał się na programowaniu i lubił to robić, więc przyjął ofertę, szczęśliwy, że może rozpocząć karierę od razu po zakończeniu nauki.

Niestety, w dość krótkim czasie odkrył, że praca go męczy i nie czuje się w firmie dobrze. W ciągu następnych dwóch lat trzy razy zmieniał pracodawcę, poszukując przyczyn swojej frustracji, desperacji i złości w wyborze nieodpowiedniej firmy, a później i w wyborze nieodpowiednich studiów. Na szczęście pod koniec drugiego roku skontaktował się z profesjonalnym doradcą zawodowym i przy jego pomocy zaczął odkrywać siebie na nowo.

Dość szybko doszedł do wniosku, że kontakt z ludźmi jest dla niego wyjątkowo ważny. Intelektualnie interesował się technologią, ale emocjonalnie potrzebował towarzystwa, a tej potrzeby nie można było zaspokoić, siedząc całymi dniami przed monitorem.

W czasie studiów problem ten nie występował dzięki interakcjom z kolegami, wykładowcami i dynamicznemu stylowi życia (praca i studia naraz). Ale gdy regularnie zaczął zostawać sam na sam z monitorem przez wiele godzin, sprawy zaczęły wyglądać inaczej.

Uzbrojony w nową wiedzę o sobie, wybrał się na rozmowę do swojego pracodawcy, po czym został przeniesiony na stanowisko, gdzie miał między innymi prowadzić szkolenia komputerowe, które zapewniały potrzebny mu kontakt z ludźmi i sprawiły, że powróciła jego satysfakcja z życia.

Autorzy piszą „Sean interesował się komputerami, nigdy nie myślał jednak o sobie jako o programiście. »Seana programistę« stworzyli raczej koledzy, wykładowcy i współpracownicy, którzy nie szczędzili mu swoich pochwał. Te głosy zachęty plus spontaniczna oferta firmy Credence, w której Sean podjął pracę na pełen etat, spowodowały, że przyjął on tę definicję jako własną i nie zastanawiał się nad tym, kim tak naprawdę jest”.

Historia ta po raz kolejny przekonała mnie, jak duży wpływ na nasz rozwój ma nasze otoczenie. Jeżeli 20-letni chłopak mógł pogubić się w życiu tylko z powodu pochwał, jakie otrzymywał, to co może się zdarzyć z dziesięcioletnim dzieckiem, które słyszy od rodziców i nauczycieli „Jesteś naprawdę rewelacyjna w matematyce, ale niestety z językami jest gorzej!”?

Rodzice i nauczyciele podczas codziennych kontaktów z dzieckiem pomagają mu poszukiwać jego talenty i odkrywać siebie. Jest to duża odpowiedzialność i wymaga ona ciągłej świadomości tego, jakie mogą być skutki naszych wyroków i ocen. „Nieocenianie” nie jest łatwym ćwiczeniem, ale dzięki niemu można uwolnić dziecko i otworzyć przed nim wszystkie możliwe ścieżki rozwoju – nie tylko te, które my dla niego widzimy.

 

Nadia Kirova